Żeby SOL nie był solą w oku
Wielokrotnie pisałem na łamach prasy branżowej, mówiłem na spotkaniach i starałem się udowadniać właścicielom obór krów mlecznych, że celem fermy mlecznej nie jest produkcja mleka, lecz ZYSK. Jako dowody pokazywałem matematyczne modele takiego liczenia. Modele z liczbami z obór hodowców. Z liczbami nie z sufitu, lecz z ich obór. Niemniej, jak pokazuje codzienność, zanim takie myślenie się upowszechni, musi upłynąć jeszcze sporo czasu.
tekst: Zbigniew Lach
Wciąż tak zwana ilość mleka na miarce jest celem finalnym funkcjonowania obory należącej zarówno do hodowcy krów mlecznych, jak i do producenta mleka. A granica między hodowcą i producentem mleka jest, jak się wydaje, bardzo klarowna. Dla mnie podział jest niezwykle prosty: jesteś pod oceną – jesteś hodowcą. Nie jesteś pod oceną – jesteś producentem mleka. Jednak chciałbym jasno podkreślić, że hodowca nie jest wcale podmiotem w czymkolwiek lepszym od producenta. I odwrotnie.
Całkiem niedawno czytałem: „Hodowca to brzmi dumnie”. Dla mnie, i nie tylko dla mnie, „Producent mleka” to też brzmi dumnie. Jedyną, podkreślam – jedyną, różnicą między nimi jest dostęp do danych i ich zakres. Zarówno hodowca, jak i producent mają (mogą mieć) dostęp do danych produkcyjnych czy rozrodowych pozyskiwanych z różnych źródeł – np. z systemów komputerowych, zarządzających halami udojowymi. Hodowca dodatkowo ma dostęp do danych genetycznych (rodowody), danych o wartościach hodowlanych swoich zwierząt czy informacji o ich ocenie typu i budowy. Te dane, i dostęp do nich, dają podstawę do realizowania na fermie zamierzonego programu hodowlanego. Pod jednym wszak warunkiem: właściciel stada musi tego chcieć i musi mieć z kim to robić.
W historycznym ujęciu pierwszym komercyjnym software`em z danymi genetycznymi był program Ferma autorstwa prof. Zbigniewa Sobka z Poznania. Miałem przyjemność kilka lat pracować z tą aplikacją.
Potem pojawił się system Obora (aktualnie OboraPlus), który funkcjonuje do dziś i ma rzeszę swoich użytkowników. Kilka lat temu szczegółowo opisywałem możliwości tej aplikacji. W tzw. międzyczasie pojawiło się kilka innych programów. Które z nich są dobre, a które nie? Można powiedzieć, że nie ma lepszych czy gorszych, istotne jest, jak rzetelne są w nich dane i jak dużo z nich można „wyciągnąć”. Z mojego doradczego punktu widzenia mnogość programów to kłopot. Profesjonalne doradztwo bazuje przede wszystkim na ciągłej analizie danych gospodarstwa. Niezmiernie trudno jest doradcy biegle opanować umiejętność korzystania z licznych programów. To jest prawie niemożliwe. Dodatkowo komercyjność wielu z nich (cena! cena!) dla dużej grupy hodowców była i jest barierą nie do pokonania. W efekcie doradca nie miał dostępu do żadnych danych, pomijając raporty papierowe.
Stąd tak istotne, z punktu widzenia doradcy praktyka, było pojawienie się programu SOL – Stado OnLine, który dostępny jest dla każdego hodowcy w ramach ceny, którą płaci za ocenę użytkowości mlecznej.
Dotychczas – przed pojawieniem się programu SOL – serwis żywieniowy miał łatwiej, bo dysponował raportami wynikowymi. Nad ich praktycznością można byłoby długo dyskutować, ale teraz jest to pozbawione sensu, ponieważ właśnie do hodowców trafiają nowe RW. I proszę mi wierzyć, zmiany, jakich dokonano w tych raportach, nie są zmianami kosmetycznymi. To nie jest lifting – modyfikacje są na tyle duże, że wielu hodowców i doradców będzie musiało się uczyć analizy danych od początku.
Wrócę jednak do głównej myśli. Serwis żywieniowy miał łatwiej, bo dysponował raportami (RW) i widział efekt swoich zaleceń, miesiąc po miesiącu. Ale jednocześnie miał trudniej, bo hodowca także widział te raporty i miał prawo być niezadowolony, jeśli były ku temu podstawy, bo miał liczby. Z kolei serwis hodowlany, genetyczny, który był i jest świadczony przez firmy dystrybuujące nasienie czy przez pracowników Federacji, miał niczym w raju.
Proszę pamiętać, że efekt pracy „żywieniowca” widać niemal natychmiast. Mleko idzie do góry – to dobry doradca, mleko idzie w dół – zmieniamy doradcę. Efekt pracy serwisu genetycznego przychodzi po latach. Ten serwis sprzedaje marzenia o wielkiej genetyce i daje hodowcom możliwość ich spełnienia. Niestety niewielu hodowców pamięta o ustaleniach genetycznych sprzed kilku lat. Z jednego (tak mi się wydaje) powodu – bo nie było skolekcjonowanych liczb, danych w jednym miejscu, w formie dostępnej dla zainteresowanych w dowolnym momencie.
Tak. Serwis hodowlany miał jak w raju, bo niezwykle trudno było weryfikować efekty jego pracy. Od czasu, gdy istnieje SOL, o ten raj doradztwo genetyczne musi, powinno, powalczyć od nowa. I dla tej grupy doradczej SOL, jego dane mogą okazać się solą w oku – bo liczby nie kłamią.
Pozwolę sobie posłużyć się przykładami. Licząca około 130 krów ferma mleczna osiągnęła wydajność za miniony rok około 9 tys. kg mleka. W RW wygląda ładnie. Ale gdy u hodowcy pojawił się SOL, wraz z nim pojawiła się sól w oku serwisu żywieniowego. Czy słusznie?
SOL prezentuje krzywą laktacji (ryc. 1) dla stada i jednocześnie pokazuje odchylenie od krzywej oczekiwanej (estymacja tej krzywej oparta jest na powszechnie przyjętych równaniach). Linia ciągła to krzywa stada, a przerywana – krzywa oczekiwana.
Na podstawie tych wykresów generowana jest dla hodowcy informacja o ilości mleka, jaką średnia krowa w stadzie traci lub „zarabia” w stosunku do możliwości tego typu stad. O ile powyższa krzywa na pierwszy rzut oka nie budzi zastrzeżeń, to w stosunku do potencjału tego typu stad krowy produkują aż 2113,6 kg mleka mniej z powodu zbyt wolnego tempa wejścia w laktację. Faktem jest, że ze względu na wytrwałość laktacji odrabiają około 450 kg surowca, ale bilans i tak jest ujemny (ryc. 2).
Wielokrotnie słyszałem, i wciąż słyszę, od pracowników różnych serwisów żywieniowych, że model powyższej analizy jest obarczony błędami. Dlaczego? Bo znaczna większość ich klientów notuje straty w produkcji mleka z powodu zbyt wolnego wejścia w laktację. Jako odpowiedź pozwolę sobie pokazać liczby z jednego z gospodarstw należących do OHZ Osięciny (ryc. 3).
Krowy wyprzedzają model!!! To nie model jest zły, to współpraca różnych serwisów z hodowcą musi ulec zmianie. Jeśli krowy nie wchodzą dynamicznie w laktację, to pierwsza myśl biegnie w kierunku kompetencji doradcy żywieniowego.
Skoro krowy się nie rozdajają, to przyczyną musi być żywienie! Czy to dobry trop?
W module „Ocena hodowlana stada” SOL prezentuje wiele wartości dla tej fermy, między innymi:
PF = 73,8
Podindeks produkcyjny = 71,3
WH dla mleka = minus 817,3 kg
To wartości, które nie pozwalają na „wystrzałową” produkcję! Bo potencjał genetyczny tego stada na taką produkcję zwyczajnie nie pozwala. W takim stadzie proszę się „odczepić” od serwisu żywieniowego. To serwis genetyczny pokpił sprawę. Jak mógł dopuścić do tak fatalnych indeksów stada! Jeśli jest tak źle, a jest, to hodowca musi sobie zadać pytanie, w jakim miejscu jest jego stado na tle innych stad w Polsce. SOL prezentuje graf pokazujący wartość potencjału genetycznego tego stada na tle innych stad. Dla wielu hodowców informacja ta może być druzgocąca (ryc. 4).
Piszę po raz kolejny, że liczby nie kłamią. Wartości na wykresie wskazują, jaki procent stad w Polsce ma wynik gorszy od wyniku omawianego stada. Zwróćmy uwagę, że jest ono w „ogonie” w zakresie wielu cech, dla których tylko 5% stad w Polsce ma gorszy wynik!!! Należy jednak oddać sprawiedliwie, że cechy związane z reprodukcją są bardzo dobre i znajdują się w szpicy krajowych stad.
Jeśli tak jest, a jest, to być może hodowca stosował od lat dla swojego stada niewłaściwe buhaje? I właśnie analiza buhajów, które były stosowane w gospodarstwie w ciągu ostatnich 12 miesięcy, przelewa czarę goryczy. Te dane też są w SOL-u. Przez tę fermę (130 krów plus młodzież) w ciągu roku przewinęło się trzydzieści kilka samców, a 19 z nich użyto tylko jeden raz! To jaskrawy dowód, że w stadzie nie funkcjonował żaden program doboru buhajów, żaden program, pomysł hodowlany, a ferma była dla inseminatora jedynie miejscem tzw. czyszczenia kontenera. Trafił się też buhaj z PF równym 96 jednostek i podindeksem produkcyjnym na poziomie 97 jednostek. To była nieuczciwa, bardzo nieuczciwa oferta dla hodowcy.
Nie jest moją rolą ocena pracy serwisu inseminacyjnego, ale mam wrażenie, że czas, w którym to inseminator decyduje o użyciu konkretnego buhaja w stadzie, powinien był się skończyć. Jednak tak nie jest. Zasadnicza konkluzja z analizy tego stada jest następująca: wszystko wskazuje na to, że to nie serwis żywieniowy nie daje rady, ale serwis hodowlany (jeśli taki był) pokpił sprawę. Zatem, w którą stronę powinien iść hodowca?
W programie SOL znajdujemy „pentagram”, wykres pokazujący, w którą stronę aktualnie zmierza stado (ryc. 5).
Pole pomiędzy linią niebieską (dane krów) a linią czarną (dane buhajów) to przestrzeń do „zaorania” przez hodowcę i serwis genetyczny. W tym stadzie potrzeba jeszcze wiele pracy i czasu, by krowy zbliżały się do PF, podindeksu długowieczności czy pokroju buhajów, które były stosowane. Natomiast w zakresie komórek somatycznych czy płodności stosowane buhaje niewiele przewyższały wartości hodowlane krów. Tymi samcami nie można uzyskać dalszego progresu wspomnianych cech. Nie ma buhajów uniwersalnych, poprawiających wszystkie cechy. Realizacja programu hodowlanego polega między innymi na doborze buhaja do krowy, a nie na jego zakupie, bo jest promocja.
SOL oferuje także dane, które mogą być kolejną kością niezgody, tym razem z serwisem weterynaryjnym. Mogą, ale nie muszą. Z mojego punktu widzenia nie ma gorszej sytuacji, niż wzajemne przepychanie się i udowadnianie, kto jest lepszy, kto ma rację. Po raz kolejny podkreślam – liczby nie kłamią.
Zdrowa współpraca z lekarzem rozrodowcem – to czytanie liczb. Na rycinie 6. znajduje się przykład poprawnego stada, w którym można jeszcze trochę poprawić.
Taki raport powinien być punktem wyjścia do współpracy. Mamy liczby i rozpoczynamy wspólną pracę. Po sześciu miesiącach wzajemnych działań lekarza, inseminatora i hodowcy raport powinien być wygenerowany ponownie i porównany z poprzednim. Dopiero teraz można rozmawiać o efekcie: progresie lub regresie, o możliwych przyczynach lepszych czy gorszych wyników.
SOL to kopalnia danych, tylko musimy sobie zadać pytanie: czy wszyscy są zainteresowani, by te dane zobaczyć?