Farma wśród fal
Jednym z największych problemów, o których często wspominają hodowcy, jest brak ziemi. Nie tylko tej pod zasiewy, ale również miejsca na budowę nowych obiektów gospodarskich. Być może ten ostatni kłopot już niedługo zostanie rozwiązany, a hodowla bydła przeniesie się z lądu na wodę. Absurdalne? Otóż w Holandii widzą to zupełnie inaczej…
Mateusz Uciński; Tekst na podstawie BBC, Vice.com i floatingfarm.nl
Holandia jest jednym z tych europejskich krajów, w których deficyt ziemi jest szczególnie mocno odczuwalny. Do tego stopnia, że rząd holenderski jakiś czas temu wspierał decyzje swoich rolników o przenoszeniu gospodarstw i hodowli poza granice własnego kraju, oferując im jednocześnie dotacje na rozwój takich przedsięwzięć. Jednak teraz sytuacja hodowlano-gruntowa w Niderlandach może się zmienić, a to za sprawą projektu wdrażanego właśnie w starym porcie, na zachód od centrum Rotterdamu, gdzie budowana jest wielopoziomowa platforma pływająca, łącząca farmę bydła mlecznego z zakładem produkcyjnym. Nawodne gospodarstwo ma mieć wymiary kwadratu o 27-metrowych bokach. Na jego pokładzie będzie bytować około 40 krów, produkujących średnio 800 litrów mleka dziennie. Ma to odpowiadać wielkości i produkcji typowego małego gospodarstwa w Holandii.
Futuryzm w służbie hodowli
Pomysłodawcami tego niecodziennego projektu jest małżeństwo Minke i Peter van Wingerden z firmy deweloperskiej Beladon, dla których inspiracją była podróż w 2012 roku do Nowego Jorku. Podczas wyprawy byli świadkami, jak w miasto uderzył huragan Sandy. Zalany został wtedy cały Manhattan, czego skutkiem była ogromna awaria prądu. Kataklizm utrudnił m.in. zakup świeżych produktów spożywczych, ponieważ tysiące samochodów dostawczych nie było w stanie dowieźć towarów do sklepów i magazynów. Właśnie dlatego firma Beladon, należąca do van Wingerdenów, postanowiła poszukać sposobu, który umożliwiłby miastom produkcję żywności w ich pobliżu i redukcję przerw i opóźnień w łańcuchu dostaw. Rozwiązaniem tego problemu mogłyby być właśnie gospodarstwa rolne pływające po wodzie.
– Mamy coraz mniej ziemi, a większość ludzi chce mieszkać w miastach – komentowała ten pomysł Minke van Wingerden. – Musimy radzić sobie z urbanizacją, więc miasta mogą się rozwijać. W przyszłości może będziemy żyć w kosmosie, ale w międzyczasie musimy szukać innych rozwiązań. Około 70 procent powierzchni Ziemi to woda, więc czemu jej nie wykorzystać?
Trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, bo chociaż do „kolonizacji” mórz i oceanów jeszcze daleka droga, to jednak wspomniany projekt ma pewien potencjał.
Piętrowo, hodowlanie, produkcyjnie
Jak zatem ma wyglądać pływająca farma? Na najwyższym piętrze trzykondygnacyjnego budynku o wartości 2,6 mln euro zwierzęta będą pasły się na odpadach zbożowych i warzywach z pobliskich fabryk, ocienione przez specjalnie zasadzone drzewa i krzewy. Maszyny automatycznie zbiorą obornik, podczas gdy krowy będą mogły wędrować i wychodzić ze swoich boksów do specjalnej strefy, gdzie zostaną wydojone przez roboty, które – jak wiadomo – są holenderskim znakiem rozpoznawczym w hodowli bydła mlecznego. Jeśli stado będzie kiedykolwiek chciało poczuć solidne podłoże pod stopami, będzie mogło przejść przez most łączący farmę z lądem na prawdziwe pastwisko, umiejscowione w porcie. Na niższych pokładach budynek będzie dysponował pomieszczeniami dla gości i centrum edukacyjnym, salą konferencyjną i urządzeniami do produkcji sera i jogurtu.
Specjalny sprzęt oczyści i osuszy obornik krowi i przekształci go w świeży separat do wyścielania krowich legowisk. Oprócz tego na dolnym poziomie gospodarstwa znajdą się maszyny do przetwarzania i pakowania produktów mleczarskich. Farma ma poddawać wykorzystywane materiały recyklingowi w jak największym możliwym stopniu. Jak wspomniałem, zwierzęta mają być karmione różnymi odpadami z miasta, takimi jak zboża pozostałe w lokalnych browarach czy produkty uboczne z młynów. Firma Beladon przetworzy nawet gnojowicę i sprzeda ją jako nawóz naturalny.
Jak widać, wygląda na to, że pomyślano o wszystkim. Chociaż pomysłodawcy i realizatorzy projektu zaznaczają, że nie obyło się bez problemów jeszcze na etapie planowania, chociażby z tego powodu, że krowy są duże i lubią być razem. Aby przemieszczanie się ich z jednej strony platformy na drugą było bezpieczne, musi być ona bardzo stabilna, dlatego do jej budowy wykorzystano najnowsze rozwiązania dot. morskich technologii. Nie zapomniano także o dobrostanie zwierząt. Mimo że krowy nie mają problemów z chorobą morską i w Holandii często można spotkać taki transport na promach, postarano się, aby nawet podczas wzburzenia wód farma-barka zapewniała jak największy komfort zarówno bytowania, jak i produkcji.
– Jesteśmy pewni, że nasze krowy będą tutaj bardzo szczęśliwe i mamy nadzieję, że ludzie mieszkający w mieście będą mieli przyjemność odwiedzić naszą farmę, zobaczyć, jak produkuje się mleko i zabrać ze sobą jedzenie do domu – komentuje Minke van Wingerden. – Nie ma wątpliwości, że może to być dobry pomysł na produkcję żywności w przyszłości.
Czy będą to prorocze słowa? Zobaczymy. Pomysł jest na pewno ciekawy. Zwłaszcza dla holenderskich hodowców, których problemy z gruntem mogą zostać rozwiązane w dość nieoczekiwany sposób. Swoją drogą, wyobrażacie sobie państwo takie farmy na Wiśle?