Na ratunek rasie polskiej czarno-białej

Bardzo dobre przystosowanie do warunków środowiskowych, nie zawsze korzystnych dla chowu krów, dobra zdrowotność, długowieczność, płodność, łatwe porody, duża żywotność cieląt – to cechy funkcjonalne, których każdy hodowca oczekiwałby w swoim stadzie. Na taki komfort mogą pozwolić sobie hodowcy rasy polskiej czarno-białej (ZB). Jest to jedna z ras określanych jako rasa rodzima, która została objęta programem ochrony ras zachowawczych, realizowanym przez Instytut Zootechniki – Państwowy Instytut Badawczy przy współpracy z Polską Federacją Hodowców Bydła i Producentów Mleka, realizującą program hodowlany dla tej rasy.

tekst: Mieczysław Kopiczko

Celem programu ochrony zasobów genetycznych bydła rasy polskiej czarno-białej jest utrzymanie populacji krów rasy polskiej czarno-białej o dwukierunkowym typie użytkowania, przydatnych do utrzymywania w warunkach ekstensywnych, oraz dążenie do utrzymania jak największej zmienności genetycznej, a także utrzymanie w populacji fenotypowych i genetycznych cech dawnego bydła czarno-białego w typie użytkowości mięsno‑mlecznej. Zagrożenia zatracenia wartościowych genów wynikają z obserwowanego wśród hodowców naturalnego trendu, głównie-selekcji i doboru par, do kojarzeń w celu podniesienia ekonomiki produkcji poprzez zwiększenie wydajności krów. Można to było zrealizować poprzez krzyżowanie bydła nizinnego czarno-białego z bydłem rasy HF. Mimo że praktycznie obie krzyżowane rasy wywodzą się od bydła fryzyjskiego, w wyniku innej ścieżki pracy selekcyjnej osiągnięto inną charakterystykę cech genetycznych i fenotypowych.

Tu chyba należałoby przytoczyć trochę faktów historycznych. Pierwszy udokumentowany zakup bydła z Fryzji datuje się na 1570 rok, a potem przez wiele lat sprowadzano materiał męski i żeński z Niemiec i Holandii do najbogatszych polskich dworów, co na początku XX wieku zaowocowało podniesieniem średniej wydajności do poziomu 4 tys. kg mleka za laktację. Panujące w Polsce warunki środowiskowe oraz krzyżowanie z bydłem lokalnym doprowadziło do wzmocnienia tej rasy, która z delikatnej stała się bardziej krępa, oraz dopoprawy zdrowotności, tzn. zwiększenia odporności na choroby. Wzrosła także zawartość tłuszczu w mleku, przy zachowanej dotychczasowej wydajności. Niestety dwie wojny światowe doprowadziły do utraty ok. 70% populacji. Powojenna pomoc i odbudowa liczebności krów znów spowodowały napływ bydła odmian fryzyjskich do Polski. I mimo że do końca lat 70. XX wieku rasa ta stanowiła zdecydowaną większość populacji krów w Polsce, nie przynosiła oczekiwanej, zdecydowanej poprawy wydajności. Zrzucano to na karb nieprzystosowanych warunków utrzymania. I zapewne jest to prawda. Ale prowadzone prace nad wzmocnieniem tej rasy i liczebność pozwoliły na współczesne określenie jej mianem rasy rodzimej. O tych aspektach pisał już w okresie międzywojnia inżynier Mieczysław Kwasieborski, kierownik Wydziału Hodowlanego w Centralnym Towarzystwie Rolniczym, w swoim poradniku „Co światły każdy rolnik o hodowli bydła wiedzieć powinien”, wydanym w 1926 roku. Przytoczę fragmenty zarówno ze względu na ciekawy język, jak i spostrzeżenia.

„W kraju naszym jednozgodnie uznane zostały w hodowli dwa kierunki hodowlane, mianowicie – kierunek hodowli bydła krajowego (czerwone polskie i białogrzbiety) oraz kierunek bydła nizinnego, czarno-białego. Te dwie, a właściwie trzy rasy okazały się najodpowiedniejsze dla naszych warunków i dlatego w krótkości je opiszę […] Bydło nizinne w ojczyźnie swojej – Holandji [!], Fryzji ma warunki doskonałe. Trzy kwartały w roku pasie się na nadzwyczaj bujnych pastwiskach; klimat tam jest łagodny, cieplejszy i wilgotniejszy aniżeli u nas. Nie ma tam ostrych zim ani gwałtownych upałów. Dlatego też bydło to, przeniesione do naszych gorszych warunków, jeżeli nie jest otoczone należytą opieką, wyradza się, choruje, zapada na gruźlicę i dość rychło marnieje. Nie znosi dusznych obór i trzymania cały rok na stajni. Jednak w dobrych warunkach i przy należytej opiece okazuje się nader użyteczne […] Niektórzy wprawdzie utrzymują, że jest wybredne na paszę, że gorzej wyzyskuje karmę, że trudno się opasa, że łatwo zapada na choroby płucne, jednak dowodzenia te nie są usprawiedliwione. Wady te są wynikiem przeważnie nieumiejętnej hodowli. Doświadczenie bowiem uczy, że bydło to u nas, otoczone umiejętną i troskliwą opieką, daje dobre wyniki, mianowicie – najwyższą mleczność, średni procent tłuszczu, a zdrowotność wcale nie gorszą aniżeli inne rasy”.

Jakże ponadczasowe podejście do hodowli. Ale jeszcze jeden fragment, który chcę zamieścić nie tylko z powodu kwiecistego języka, ale także dla pokazania, jak pragmatyczne podejście do hodowli było już sto lat temu.

„Bydło krajowe zawdzięcza swe pochodzenie nie pieczołowitej ręce hodowcy, lecz twardym warunkom życiowym, kiedy to raz wiatr wychłoszcze, to znów deszcz zmyje, mróz oziębi, musiało więc przez wieki zahartować się. To, co było słabsze, wyginęło, pozostałe stało się odporne na choroby, wytrzymałe na głodówkę zimową, lepiej wyzyskujące liche warunki bytowania. Stąd też, gdy bydło graniaste nieraz po głodówce zimowej ledwo słania się na nogach, to bydło krajowe w tych samych warunkach trzyma się jako tako w mięsie i jest żwawe”.

Śmiem twierdzić, że bydło rasy nizinnej czarno-białej przez lata od II wojny światowej do lat prawie 80. tamtego wieku przeszło podobną drogę i uzyskało status i stan odporności podobne do polskiej czerwonej i białogrzbietej. Przytoczyłem tu okres lat osiemdziesiątych nie bez kozery. W połowie lat 70. zapadła decyzja o intensyfikacji produkcji mleka przy użyciu ras bydła o wysokiej użytkowości mlecznej. Wybór padł na bydło holsztyńsko-fryzyjskie, pochodzące ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Oczywiście wywodziło się ono z importowanego do tych krajów bydła czarno-białego z Holandii i Niemiec, a następnie selekcjonowanego przez kilkadziesiąt lat w kierunku jednostronnie mlecznym. Przewyższało inne odmiany bydła czarno-białego, hodowanego zarówno w krajach europejskich, jak i pozaeuropejskich. Wydajności na poziomie 10 tys. kg mleka były bardzo kuszące, tym bardziej że niedługo potem nastąpił ogromny rozwój polskiego mleczarstwa. W dążeniu do wprowadzenia rasy HF do Polski wielkie zasługi położył prof. Henryk Jasiorowski. Jak to się stało, opisuje w swojej książce „Drogi i bezdroża mojej 60-letniej naukowej, publicystycznej i organizacyjnej działalności”, do przeczytania której bardzo zachęcam. Otwartość na świat po przemianach ustrojowych, szeroki dostęp do inseminacji, do wiedzy i wspomniany rozwój mleczarstwa spowodowały prawie całkowity zwrot w kierunkach hodowlanych bydła. Głównie poprzez krzyżowanie wypierające zaczęło dominować bydło rasy holsztyńsko-fryzyjskiej, bardzo wymagającej w utrzymaniu, żywieniu, wymagającej też ogromnej wiedzy hodowlanej. Zaczęło znikać bydło rasy, która dominowała przez dziesiątki lat. Jednakże pozostała grupa hodowców, głównie gospodarujących na mniejszym areale, przywiązanych do starej rasy, zadowalających się przeciętną wydajnością swoich krów, użytkowanych niejednokrotnie ponad 10 lat, wydających na świat cielęta, które korzystnie można było sprzedać na opas. Niestety populacja rasy polskiej czarno-białej w populacji aktywnej (ocenianej) w 2022 roku stanowiła tylko 0,23% całej populacji aktywnej. Dla porównania krowy rasy holsztyńsko-fryzyjskiej (HF) stanowiły 85%. Ponieważ ta część hodowców zgłaszała dalej chęć utrzymywania tej praktycznie autochtonicznej rasy, wydzielono ją jako rasę polską czarno-białą (ZB). Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka prowadzi dla tej rasy księgi i program hodowlany od 2006 roku. Instytut Zootechniki objął tę rasę w 2008 roku programem ochrony zasobów genetycznych. Niestety populacja ZB w programie ochrony zasobów genetycznych maleje. Starsi hodowcy, związani z tą rasą, kończą produkcję, natomiast młodzi rzadko są zainteresowani jej utrzymywaniem – ekonomika bierze górę. Jednak musimy utrzymać tę pulę genów. Nie wiemy, kiedy może się zdarzyć tak, że delikatny i wymagający HF będzie potrzebował wzmocnienia. Może to się nie zdarzy, ale jeśli się zdarzy…? 

Więcej informacji na stronach:
pfhb.pl/hodowla/zadania/programy-hodowlane
bydlo.bioroznorodnosc.izoo.krakow.pl/
PS. Bardzo dziękuję prof. Stanisławowi Kamińskiemu za podarowanie mi przytaczanego w artykule reprintu i za to, że ratuje takie perełki.

Nadchodzące wydarzenia