Niebawem 100%
Marzec 2018 roku był dla mleczarni Hochland w Węgrowie miesiącem szczególnym. Właśnie wtedy po raz pierwszy ponad 80% mleka w skupie pochodziło z gospodarstw będących pod oceną użytkowości mlecznej. Jakby tego było mało, zakład już od 20 lat aktywnie wspiera swoich dostawców, proponując im dopłaty do tej usługi, co jest ewenementem w skali całego kraju.
Tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński
Mleczarnia w Węgrowie ma bogatą i długoletnią tradycję. Najpierw funkcjonowała jako Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska. Po zmianach ustrojowych w kraju w 1995 roku została wykupiona przez firmę Ovita Nutricia produkującą m.in. żywność dla niemowląt i dzieci. W 2002 nastąpiła kolejna zmiana – właścicielem zakładu został Hochland Polska Sp. z o.o., który pozostaje nim do teraz. Obecnie mleczarnia skupuje ok. 140 mln kg mleka rocznie, a produkowane w niej sery żółte, sery kremowe i kremowe serki twarogowe są słynne i rozpoznawalne w całym kraju. Naszymi gospodarzami podczas wizyty w węgrowskiej mleczarni byli kierownik skupu mleka Jarosław Rytel oraz wieloletni dostawcy mleka i hodowcy – Daniel Piotrowski i Leszek Duszak, zasiadający także w Radzie Konsultacyjnej Dostawców Mleka. Dzięki tej trójce dowiedzieliśmy się, jak wyglądała przeszłość, jaka jest teraźniejszość i jak jawi się przyszłość mleczarni w Węgrowie.
Ocena to wsparcie mleczarstwa
Kiedy w cenniku mleczarni na styczeń 1998 r. pojawiła się w dopłatach pozycja „0,05 zł/litr za odbiór mleka co dwa dni oraz kontrolę użytkowości mlecznej”, stanowiło to nie lada nowość na polskim rynku, zwłaszcza że z usługi oceny korzystał wtedy nikły procent rodzimych hodowców. Dlaczego w owym czasie zakład w Węgrowie uznał to za ważne i warte dotowania?
– Dopłacanie do oceny przekłada się na jakość mleka, dlatego jest to takie ważne – opowiada Jarosław Rytel. My, jako mleczarnia, premiujemy jakość, chcemy, żeby była jak najlepsza. Zaczęło się to ponad 20 lat temu, kiedy w tym miejscu działała Ovita Nutricia, która kupiła zakład w Węgrowie, ponieważ chciała produkować odżywki dla dzieci – czyli mleko musiało być bardzo dobrej jakości, żeby produkowany pokarm dla najmłodszych był na najwyższym poziomie. Wtedy zapadła decyzja o dopłatach do mleka ocenianego, i tak od tamtej pory zostało. Z pewnością przyczyniło się do tego dwóch holenderskich specjalistów, wynajętych z firmy International Dairy Consultants, którzy w 1996 roku, po wizytacji tego terenu, opracowali projekt bazy surowcowej, przeszkolili w Holandii naszych pracowników w zakresie produkcji pasz i razem z nimi podnosiliśmy jakość mleka naszych dostawców. Oni też podkreślali, że tam, gdzie jest ocena, o wiele łatwiej można zadbać o jakość mleka. Trudno ocenić, ilu naszych dostawców było pod oceną, ale podejrzewam, że poniżej 30%. W 1995 roku mleko oddawało do naszego zakładu 13 700 hodowców. Obecnie jest ich tylko 630, a mleka jest o połowę więcej niż wtedy. Średnia liczba krów w gospodarstwie wynosiła 2–3 sztuki, jak ktoś miał 10, to już był lokalnym potentatem, a dzienny udój rzędu 150 litrów był nie lada wyczynem. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach usługę oceny w całości pokrywał z własnej kieszeni hodowca, dlatego Ci, którzy ją prowadzili, zaczęli naciskać na mleczarnię, aby ich jakoś wsparła. Zrobiliśmy to, bo nie chcieliśmy, aby z niej rezygnowali, ponieważ – jak już powiedziałem – dzięki ocenie jakość mleka jest zdecydowanie lepsza. Początkowo dopłata dotyczyła oceny użytkowości mlecznej i odbioru bezpośredniego z gospodarstwa. Byliśmy jedną z pierwszych mleczarni w kraju, która zakupiła samochody (kilkanaście sztuk) do odbioru surowca zbierające mleko z baniek wystawionych przy drodze. Następstwem tych działań była rezygnacja ze zlewni, ponieważ mleko było bardzo złej jakości, i przeszliśmy na odbiór bezpośredni. Mleczarnia wzięła wtedy kredyt z Agencji Restrukturyzacji w wysokości 30 mln zł. Za tę kwotę zakupiliśmy dla naszych dostawców kilkaset schładzalników oraz jałówki. Rolnicy spłacali te zakupy w dostawach mleka, co było wygodne dla obydwu stron. Wtedy pojawiły się też dopłaty po 5, następnie 6 groszy do litra mleka przy odbiorze bezpośrednim, aby zrekompensować zakup schładzalnika. Po pół roku obniżyliśmy dopłatę do 2 groszy do litra za ocenę. Dopłata pozostała do dzisiaj za ocenę typu A4 i AT4. Przy średniej wydajności 6 tys. kg mleka pokrywa ona w całości koszty usługi, zwłaszcza że zmienia się struktura dostawców: odchodzą małe gospodarstwa, pozostają większe, mocno ukierunkowane na produkcję mleka.
– Co do samej oceny, trzeba pamiętać o jednym – zaznacza z mocą Daniel Piotrowski, u którego w gospodarstwie ta usługa prowadzona jest niemal od półwiecza – bez niej nie ma efektywnej i rentownej pracy hodowlanej. Bo jak prowadzić stado chociażby bez informacji o białku, tłuszczu i komórkach somatycznych? To praca po omacku!
Frontem do hodowcy
Myliłby się ten, kto sądzi, że opisane wcześniej działania są jedynymi, którymi mleczarnia Hochland wspiera swoich dostawców. W węgrowskim zakładzie uruchomiono możliwość zaciągania bezprocentowych pożyczek, pierwotnie na zakup jałówek, a obecnie można je wykorzystać na modernizację gospodarstwa. Oprócz tego funkcjonują zaliczki, które może uzyskać każdy dostawca, nawet 3–4 razy w roku, do wysokości pełnej wypłaty, i rozłożyć ich spłatę nawet na 3 miesiące. Taka forma wsparcia jest przydatna zwłaszcza wiosną i jesienią, kiedy są największe wydatki.
– Do tego trzeba trochę uciech – śmieje się Leszek Duszak. – Każdego roku organizowany jest konkurs na najlepszego dostawcę mleczarni Hochland. To konkurs z tradycjami, istnieje od prawie 20 lat. Na zwycięzców czekają atrakcyjne zagraniczne wycieczki. Kryteria współzawodnictwa są dosyć surowe. Dotychczas oceniane były jakość i dynamika wzrostu dostaw surowca oraz ich ilość. W tym roku dodatkowo będzie brany pod uwagę dobrostan zwierząt, które to mleko produkują, a także wpływ gospodarstwa na środowisko. Szczególnie ważny będzie sposób utrzymania krów: czy legowiska są odpowiednie, a zwierzęta wyglądają dobrze kondycyjnie, nie chorują, nie mają otarć wynikających ze złego stanu miejsca, w którym bytują. Będzie sprawdzana wentylacja obór, ilość światła i obecność urządzeń typu czochradła. W kwestii środowiska pod lupę będą brane zabezpieczenie silosów z kiszonką, obecność płyt gnojowych, zbiorników na gnojowicę, a także ogólny ład i porządek w obejściu.
– Nie ukrywamy, że kwestie dobrostanu i ochrony środowiska to wpływ naszych kontrahentów i konsumentów – uzupełnia pan Rytel. – Coraz częściej spotykamy się z pytaniami o to, od jakich krów i z jak zarządzanych gospodarstw pochodzi nasze mleko.
Niejako wychodząc naprzeciw tym środowiskowym oczekiwaniom, władze mleczarni Hochland w Węgrowie postanowiły nawiązać współpracę ze specjalistycznym serwisem, który na zlecenie mleczarni będzie dokonywał w gospodarstwach dostawców mleka przeglądów sprzętu udojowego, a także schładzalników do mleka, kontrolując ich stan techniczny i oceniając, czy nie stanowią zagrożenia dla jakości dostaw.
Nasuwa się pytanie: jak te wszystkie zabiegi oceniają sami dostawcy i czy są zadowoleni ze współpracy z węgrowskim zakładem?
– W tej mleczarni jesteśmy z Danielem od zawsze – podkreśla Leszek Duszak. – Najpierw w OSM, potem w Ovicie i teraz w Hochlandzie. Trzeba przyznać, że jesteśmy z nią i z jej pracownikami zżyci. Żyjemy trochę jak w rodzinie. Oczywiście, czasami są zgrzyty cenowe, ale jak wiadomo, w biznesie nie ma gniewów. Wspólnie dyskutujemy i ustalamy, co będzie najlepsze dla nas i dla mleczarni. Teraz wspólnie z dyrekcją i prezesami wypracowaliśmy zasady nowego cennika.
– Zmiany polegają na tym, że od czerwca ubiegłego roku cena mleka w naszym zakładzie jest regulowana zgodnie z tym, jak się zmienia średnia cena krajowa – wyjaśnia Jarosław Rytel, pokazując nowy cennik. – Jeżeli średnia cena krajowa wzrasta z miesiąca na miesiąc, załóżmy o 5%, to nasze składniki cenowe, czyli dopłaty do ilości tłuszczu i białka, też rosną o te 5%. Jeżeli z kolei są spadki w średniej cenie krajowej, to u nas również płacimy mniej. Dzięki temu nasze ceny zostały urynkowione. Co prawda mamy opóźnienie dwumiesięczne w stosunku do reszty kraju, ale wynika to z publikacji danych przez GUS. Na początku zmiany były odbierane przez dostawców z dużym dystansem, ale szybko się do nich przekonali, ponieważ dzięki takiemu rozwiązaniu nie ma wielkich skoków cenowych i można przewidywać należności, jakie wpłyną ze skupu mleka. Dodatkowo w planach mleczarnia ma zakup oprogramowania Emik, dzięki któremu dostawca po zarejestrowaniu przez Internet w swoim panelu będzie miał dostęp do aktualnego cennika, wyników badań i wielkości dostaw.
Rozmawiając z dostawcami mleka, którzy korzystają z dopłaty do oceny, nie sposób nie spytać, jak oceniają praktyki innych mleczarni w Polsce, które wycofują się z tego wsparcia, tłumacząc się względami nawet nie ekonomicznymi, a czysto politycznymi. Jak się okazuje, obydwaj hodowcy są bardzo zgodni.
– Rezygnacja z dopłat do oceny przez niektóre mleczarnie jest w rzeczywistości karaniem hodowców i dostawców mleka – nie ma wątpliwości Leszek Duszak. – A oni nie są stroną w żadnym sporze – zaznacza dobitnie hodowca.
Na szczęście mleczarnia Hochland w Węgrowie zdaje sobie sprawę, jak ważna jest ocena wartości użytkowej bydła, zarówno dla niej, jak i dla współpracujących z nią hodowców. My ze swojej strony możemy tylko pogratulować takiego podejścia i z całego serca życzyć jak najwięcej sukcesów, zarówno węgrowskiemu zakładowi, jak i jego dostawcom. Mamy nadzieję, że już niedługo 100% mleka w skupie pochodzić będzie z gospodarstw będących pod oceną użytkowości mlecznej.