Polsko-amerykański szczyt hodowlany
W warszawskim Novotelu odbył się polsko-amerykański szczyt hodowlany. Rozmawiano o światowej produkcji mleka i hodowli bydła oraz możliwościach współpracy. W seminarium wzięli udział członkowie zarządu Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Stronę amerykańską reprezentowali m.in. prezydent Krajowego Związku Hodowców Zwierząt USA (NAAB) Jay Weiker oraz radca rolny Ambasady USA w Warszawie Jonn Slette.
Tekst i zdjęcia: Radosław Iwański
Polscy hodowcy bydła mlecznego i ich amerykańscy odpowiednicy stawiają sobie te same cele hodowlano-produkcyjne. Zainteresowani są udoskonaleniem genetycznym swoich stad, podnoszeniem zdrowotności zwierząt oraz skutecznym wykorzystaniem pasz w produkcji mleka. Dlatego współpraca na polu molekularnym i wymiana doświadczeń przybliżą wspomniane cele.
Nadążyć za wyzwaniami hodowlanymi
Nie da się ukryć, że mamy od kogo się uczyć. Członkowie zarządu Polskiej Federacji pytali Amerykanów o organizację rynku hodowlanego w Stanach Zjednoczonych, a zwłaszcza o pozyskiwanie informacji genomowej i jej wykorzystywanie.
Współpraca w USA w tym zakresie pomiędzy hodowcami bydła mlecznego i organizacjami naukowymi jest wzorcowa. Partnerstwo wielu podmiotów przyniosło sukcesy na tym polu, bo każdy z nich ma wiele do zrobienia. Skupieni we wspominanej organizacji (NAAB) hodowcy wspólnie z innymi organizacjami hodowlanymi – przede wszystkim ze związkami rasowymi oraz podmiotami odpowiedzialnymi za ocenę wartości użytkowej bydła i ośrodkami obliczeniowymi wartości hodowlanej – tworzą jeden podmiot, który odpowiada za genomowanie bydła mlecznego w USA i w efekcie dostarcza hodowcom informacji potrzebnych im do produkcji mleka. Ta instytucja (Council on Dairy Cattle Breeding – CDCB) została powołana do życia pięć lat temu i przejęła realizację powyższych zadań od agencji rządowej. CDCB jest de facto firmą prywatną, którą kierują przedstawiciele wspomnianych instytucji. Rada zarządzająca liczy 12 członków. Dzięki temu genomowanie bydła mlecznego wraz z dostarczeniem hodowcom informacji o wartości hodowlanej jest tanie, i wynosi obecnie w Stanach Zjednoczonych ok. 60 USD na jedną samicę. Ta organizacja współpracuje z kolei z Certyfikowanymi Stacjami Unasieniania (CSS).
Członkowie zarządu Polskiej Federacji dowiedzieli się także, że amerykański rynek buhajów funkcjonuje zupełnie inaczej niż europejski. Hodowcy w Ameryce Północnej sami mogą genomować buhaje, zgłaszając się bezpośrednio do laboratorium genomowego. W Europie, w związku z porozumieniem hodowlanym w ramach EuroGenomics, jest to niemożliwe. U nas tylko spółki inseminacyjne znają wartość hodowlaną buhajów po ich ocenie za pośrednictwem genomu, a hodowcy jeszcze przed wysłaniem materiału biologicznego do badania podpisują umowy na sprzedaż zwierząt.
W USA miesięcznie genomuje się 40 tys. sztuk bydła. W sumie za oceanem zgenonomowano już 2 mln samic. Amerykanie szczycą się tym. Nadmieniają, że ich baza referencyjna, na podstawie której wprowadzają nowe cechy do oceny bydła, jest po prostu wiarygodna.
– Od 2011 r. genotypujemy jałówki. Materiał biologiczny pobierany jest już od kilkudniowych cieląt. Informacje zwrotną o wartości hodowlanej zwierzęcia hodowcy otrzymują po 3–4 tygodniach – powiedział Jay Weiker. Już wtedy podejmują decyzje ekonomiczne w stosunku do samic i konfrontują je ze stawianymi gospodarstwu celami hodowlanymi. W sumie w USA zgenomowano już milion jałówek w rasie holstein. 70% nasienia używanego do sztucznego zapłodnienia pochodzi od buhajów genomowych.
Podczas polsko-amerykańskiego seminarium dyskutowano także o żywieniu bydła mlecznego i skarmianiu go soją GMO.
– Soja GMO to nie jest problem rzeczywisty. To jest problem wydumany. Szanowne instytucje naukowe w Europie i USA potwierdziły, wydając bardzo dużo pieniędzy na badania, że GMO, czy to w soi czy w kukurydzy, jest nieszkodliwe. Marketing zepchnął GMO z rynku. Gra nie jest uczciwa, bo nie jest oparta na nauce. Wielu ludzi jest zagubionych w tym, co się dzieje. Część sektora żywnościowego wmawia nam wszystkim, że GMO szkodzi, co nie jest prawdą – mówił dr Jerzy Kosieradzki, dyrektor techniczny Europa Północno-Wschodnia z Amerykańskiej Rady Eksportu Soi (USSEC).
Praktyka u Strusów
Polsko-amerykański szczyt odbył się 17 i 18 kwietnia br. Drugiego dnia rozmowy przeniosły się do gospodarstwa pani Aliny Strus w Brzozowie Kolonii k. Sokołowa Podlaskiego. Amerykańscy goście mieli co podziwiać. Hodowla w tym gospodarstwie jest na bardzo wysokim poziomie, o czym świadczy fakt, że w 2009 i 2012 r. była to pierwsza obora na Mazowszu pod względem wydajności mleka, a od 2002 r. jest stale w pierwszej trójce najlepszych obór w powiecie.
W prowadzeniu gospodarstwa pomaga pani Alinie i jej mężowi dwóch synów: Michał i Jakub. Córka Marta obecnie studiuje architekturę w Gdańsku. Synowie kształcą się w kierunku rolniczym: Michał studiuje rolnictwo, a Jakub uczęszcza do technikum rolniczego. Synowie wiążą swoją przyszłość z rolnictwem i kontynuacją hodowli bydła. Gospodarstwo korzysta z pasz, dodatków mineralnych i doradztwa żywieniowego firmy Cargill.
W 2016 r. Strusowie zbudowali nową oborę i zwiększyli obsadę krów z 54 do 100. Największą przeciętną wydajność krów, wynoszącą 12 046 kg mleka, osiągnięto w 2015 r. Obecnie, po zwiększeniu obsady krów (zakup jałówek), przeciętna wydajność wynosi 11 000 kg mleka o zawartości 3,96% tłuszczu i 3,45% białka.
Praca hodowlana jest prowadzona w sposób bardzo przemyślany i konsekwentnie jest realizowany cel hodowlany. Dobór buhajów odbywa się za pomocą programu komputerowego. Wykorzystywana jest najlepsza genetyka amerykańska i krajowa. Od dwóch lat najlepsze rodowodowo jałówki są genotypowane.
Przyszłość bardziej znana
Polsko-amerykańska współpraca będzie kontynuowana – zgodnie potwierdzili Leszek Hądzlik i Jay Weiker. Obaj prezydenci nie mają wątpliwości, że wykorzystywanie słabszej genetyki będzie kosztowało więcej, niż wydaje się, że zaoszczędzimy.
Nowe technologie i selekcja genomiczna jeszcze bardziej zwiększą tempo postępu genetycznego. Dziś pracujemy na DNA, w przyszłości być może zajrzymy do RNA i mitochondriów.