Jaka może być krowa przyszłości?
Pod tym intrygującym każdego hodowcę bydła mlecznego pytaniem kryje się wiele zagadnień związanych z efektywną produkcją mleka, które omówili w końcu listopada ub. r. podczas dwudniowej konferencji w Dolsku (woj. wielkopolskie) specjaliści z wielu branż oraz praktycy.
tekst i zdjęcia: RYSZARD LESIAKOWSKI
– W ostatnim okresie dokonaliśmy bardzo dużego postępu w zakresie technologii przetwórstwa mleka, a ocena użytkowości bydła mlecznego osiągnęła poziom światowy, o czym wspomniał na jednej z konferencji prof. Zygmunt Maciej Kowalski. Jednak nie możemy spoczywać na laurach. Rozwijamy narzędzia do zarządzania stadem, ponieważ konkurencja jest bardzo duża, tworzy się nowy rynek, musimy być tak mocni, aby sobie na nim poradzić. Tematyka prelekcji prezentowanych na tej konferencji z pewnością pomoże podjąć trafne decyzje dotyczące prowadzenia i zarządzania własnym stadem – powiedział Leszek Hądzlik, prezydent PFHBiPM, otwierając spotkanie w Dolsku.
Krowa przyszłości to zwierzę zgenotypowane tuż po urodzeniu
– Technologia genomowa wraz z precyzyjnym doborem par rodzicielskich i selekcją hodowlaną stwarzają obecnie hodowcom bardzo duże możliwości zaprogramowania krów, które będą w przyszłości utrzymywane w stadzie. Konsekwentne postępowanie, zgodnie z wytyczonym celem hodowlanym, umożliwia wyhodowanie ekonomicznej krowy, od której hodowca będzie uzyskiwał zdrowy produkt i zgodny z oczekiwaniami konsumenta – informowała dr Agnieszka Nowosielska (PFHBiPM) podczas wygłaszanej prelekcji pt. „Jaka może być krowa przyszłości w dobie selekcji genomowej”. W jej opinii ekonomiczna krowa to taka, która jest płodna, odporna na choroby, długowieczna, prawidłowo zbudowana, dobrze wykorzystująca pasze i łatwa w obsłudze. Prelegentka przekonywała, że taką – ekonomiczną – krowę można wyhodować, przypominając, że jeszcze 40–50 lat temu krowy były użytkowane wszechstronnie, także jako zwierzęta pociągowe. Dzięki prowadzonej przez dziesięciolecia pracy hodowlanej dzisiejsze bydło to wysokowydajne zwierzęta o wyspecjalizowanej użytkowości.
– Nie jest prawdą, że wysoka wydajność jest skorelowana z chorobami metabolicznymi. Krowy rasy HF, tak jak współczesne samochody, są bardzo wrażliwe na jakość paliwa, a w przypadku krów tym paliwem jest żywienie i dobrostan – powiedziała dr Agnieszka Nowosielska.
Znaczne przyspieszenie postępu hodowlanego
Współczesne techniki hodowlane skracają czas realizacji marzeń o ekonomicznej krowie. – Dzięki selekcji genomowej nastąpiło znaczne przyspieszenie postępu hodowlanego, dla cech produkcyjnych dwukrotnie, a dla cech funkcjonalnych 3–4-krotnie. Nastąpiło jednocześnie skrócenie odstępu międzypokoleniowego, ponieważ buhaje nie czekają kilka lat na wycenę wartości hodowlanej. Teraz 12–13-miesięczne buhaje można stosować do inseminacji, ponieważ znamy ich genomową wartość hodowlaną – informowała prelegentka. Podkreśliła, że efektem selekcji genomowej jest także zwiększenie dokładności oceny samic i ich znaczenia w postępie hodowlanym. Teraz znamy wartość hodowlaną młodych buhajów i młodych jałówek.
Odchowuj tylko najlepsze jałówki
Dzięki genotypowaniu hodowca może wybrać najlepsze zwierzęta w stadzie, a także odrzucić najgorsze. Prelegentka zachęcała do przeanalizowania zasadności odchowu wszystkich jałówek, zwłaszcza tych najgorszych. Przeprowadziła następującą kalkulację: zakładając, że wartość jałówki wprowadzonej do stada wynosi ok. 6000 zł, a ze sprzedaży wybrakowanej pierwiastki, niespełniającej naszych oczekiwań, uzyskamy 3000 zł, zatem tracimy ok. 3000 zł. – Dlatego warto genotypować jałówki i na tej podstawie wybierać tylko najlepsze. Nie warto inwestować w młode zwierzęta niespełniające naszych oczekiwań. Podnosząc jakość jałówek zostawianych do hodowli, zmniejsza się procent remontu stada. We Francji obliczono, że w stadzie liczącym 60 sztuk, zmniejszając odsetek remontu stada z 40 do 25%, zyskuje się 2700 euro – przekonywała dr Agnieszka Nowosielska. Przytoczyła też przykład z Polski, jak genotypowanie przekłada się na efekt ekonomiczny. Otóż Centrum Genetyczne przeprowadziło obserwacje na 106 stadach, w których utrzymywano co najmniej 4 jałówki poddane genotypowaniu. Na podstawie wyników genotypowania jałówki podzielono na cztery grupy: dwie skrajne, tj. z najniższymi i najwyższymi wartościami genomowej wartości hodowlanej, oraz dwie grupy jałówek pośrednich. Następnie zebrano dane z pierwszej laktacji i porównano rzeczywiste wydajności z genomową wartością hodowlaną. Okazało się, że jałówki o wyższej genomowej wartości hodowlanej uzyskiwały wyższą wydajność jako pierwiastki. Oznacza to, że selekcja jałówek na podstawie genomowej wartości hodowlanej sprawdza się w praktyce.
Kiedy genotypowanie jałówek jest najefektywniejsze?
W opinii dr Agnieszki Nowosielskiej genotypowanie jałówek przynosi najlepsze efekty, gdy obejmuje się nim wszystkie samice w możliwie jak najmłodszym wieku. Uzyskane wyniki z genotypowania trzeba dokładnie przeanalizować, aby określić mocne i słabe strony stada. Ponadto wyniki genotypowania służą do opracowania strategii unasieniania. Najlepsze jałówki, tj. uzyskujące genomową wartość powyżej średniej w stadzie, kryje się nasieniem sortowanym (seksowanym). W ten sposób uzyskuje się dużą liczbę samic w stadzie, co z kolei umożliwia zaostrzenie selekcji, czego efektem jest szybszy potęp hodowlany. Samice o średniej i niższej wartości hodowlanej można sprzedać lub pokryć nasieniem konwencjonalnym buhajów mlecznych lub mięsnych albo przeznaczyć je na biorczynie zarodków.
– Genotypowanie całego stada i precyzyjna selekcja nie są kosztem, ale inwestycją w postęp hodowlany, który przynosi wymierne efekty – powiedziała prelegentka. Poinformowała o obliczeniach francuskich hodowców, według których wzrost o jeden punkt:
• indeksu produkcyjnego daje korzyść 3 euro,
• indeksu długowieczności – 45 euro,
• indeksu komórek somatycznych – 55 euro,
• indeksu płodności – 60 euro,
• indeksu klinicznego mastitis – 10 euro,
• indeksu ISU (odpowiednik naszego PF) – 5 euro.
Przytoczone dane przekonują, że warto inwestować w poprawę wartości genetycznej stada.
Troska o przyszłe pokolenia
O dużych możliwościach kształtowania przyszłych pokoleń krów informował także Szymon Bugaj z Wielkopolskiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w wygłoszonej prelekcji pt. „Ocena genomowa samic kluczem do sukcesu hodowlanego i ekonomicznego”. Podkreślił, że technologia genomowa zrewolucjonizowała selekcję buhajów. Przed wprowadzaniem jej do praktyki, buhaje były utrzymywane przez ok. 6 lat, zanim uzyskały ocenę na potomstwie, i dopiero wtedy możliwa była sprzedaż nasienia hodowcom. Teraz, po wprowadzeniu technologii genomowej, można bardzo wcześnie poznać jego genomową wartość hodowlaną, a sprzedaż nasienia jest możliwa, gdy tylko samiec osiągnie dojrzałość rozpłodową, co następuje w wieku 13–14 miesięcy. Szymon Bugaj podzielił się także swoimi spostrzeżeniami na temat krzyżowania międzyrasowego bydła mlecznego. W jego opinii największe korzyści z krzyżowania uzyskuje się w pierwszym pokoleniu mieszańców (F1), a później efekt heterozji jest znacząco mniejszy. Podkreślił, że krzyżowanie nie rekompensuje błędów w utrzymaniu bydła i nie zwalnia hodowcy z obowiązku prawidłowego żywienia i użytkowania zwierząt.
Z kolei Marta Czekalska, reprezentująca także wielkopolską spółkę inseminacyjną, wykazała, że stosowanie taniego nasienia, o niskiej wartości hodowlanej, jest oszczędnością pozorną, ponieważ uzyskane potomstwo nie będzie spełniało oczekiwań hodowcy w zakresie uzyskiwanej wydajności mlecznej, budowy i zdrowotności, co przekłada się niekorzystnie na dochody uzyskiwane z produkcji mleka. Prelegentka z Wielkopolskiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt zwróciła jednocześnie uwagę, że warto inwestować w nasienie seksowane, dzięki któremu można uzyskać dwa razy więcej jałówek niż przy stosowaniu nasienia konwencjonalnego. Większa liczba rodzących się samic umożliwia zaostrzenie selekcji, co skutkuje przyspieszeniem postępu genetycznego w stadzie krów.
Globalny rynek mleka – szanse i zagrożenia
Do konieczności ograniczania kosztów produkcji mleka mleka nawiązał na konferencji w Dolsku Martin Ziaja, hodowca bydła mlecznego i prezes Okręgowego Związku Hodowców Bydła w Opolu. W swojej prelekcji pt. „Europejskie mleko w globalnej konkurencji – czy my, producenci mleka, mamy szanse?” podkreślił, że Europa ma olbrzymi potencjał w produkcji mleka, co wynika m.in. z dogodnego klimatu i możliwości rozwoju gospodarstw rolnych. Jednakże europejski rynek jest nasycony produktami mlecznymi, a konkurencja o miejsce na półce sklepowej jest bardzo duża. Dlatego ważne jest, aby na rynek trafiały atrakcyjne dla konsumentów produkty mleczarskie, na co mają wpływ członkowie spółdzielni mleczarskich, gdyż są ich właścicielami. – Możliwości jest wiele. Przykładem jest popularny w Europie projekt „Fair Milk”, w ramach którego rolnicy zobowiązują się zapewnić swoim zwierzętom jak najlepszy dobrostan. Za produkty oznaczone „Fair Milk” konsumenci płacą o ok. 30% więcej, dzięki czemu rolnicy otrzymują lepszą zapłatę za surowiec – referował prezes opolskiego Związku. Pokreślił, że dla UE bardzo ważny jest eksport nabiału do Rosji, Azji, Afryki. Jednakże o te rynki konkurują także producenci z USA czy Nowej Zelandii. Zdaniem hodowcy z Opolskiego rywalizację tę Europa może wygrać, jeśli zaoferuje produkty atrakcyjne i tańsze niż konkurencja. – Atutem europejskich przetwórców mleka mogą być produkty „bez GMO”, dlatego my, rolnicy, nie powinniśmy tego traktować jako obciążenie – przekonywał Martin Ziaja. Jego zdaniem dobre jakościowo i cenowo korzystne produkty mleczarskie zahamują rozwój rodzimego mleczarstwa w krajach trzecich, tj. na obszarach eksportowych dla Europy.
Hodowca informuje, że producenci mleka napotykają na drodze rozwoju swoich gospodarstw wiele problemów. Zakup ziemi rolnej staje się coraz powszechniej formą lokaty kapitału dla osób niezwiązanych z rolnictwem, co oznacza wzrost cen. Konsekwencją jest bardzo duże obciążenie finansowe gospodarstw rolnych. Wraz z ceną ziemi rośnie czynsz dzierżawny, nawet do 3,5 tys. zł/ha, a to obciąża produkcję mleka i obniża rentowność. Efektem spadku rentowności jest rosnąca koncentracja produkcji mleka, stad jest coraz mniej, ale są liczniejsze, a krowy coraz bardziej wydajne. – Z chwilą wstępowania do UE polscy rolnicy produkowali ok. 10 mld l mleka, a teraz produkują ok. 12 mld. W ciągu tych 15 lat ubyło ok. 30% gospodarstw i nieznacznie zmniejszyła się liczba krów, tj. z 2,6 mln do 2,1 mln. Aby zachować parytet dochodów na poziomie średniej pensji pracowniczej, producent mleka musi utrzymywać obecnie 30 krów o średniej rocznej wydajność ok. 8 tys. litrów mleka, a 15 lat temu wystarczyło 10 krów o wydajności 6 tys. litrów – informował Martin Ziaja.
Obserwacje z innych krajów dowodzą, że koncentracja produkcji mleka w Polsce będzie nadal postępować. – Jednak rozwój gospodarstw prowadzących produkcję zwierzęcą staje się coraz trudniejszy z uwagi na surowe przepisy ochrony środowiska. Ograniczeniem jest także rynek pracy, w polskich gospodarstwach krowy doją najczęściej przybysze z Ukrainy, którzy mają coraz większe wymagania płacowe, wzmagane zapowiedzią niemieckiego rządu o otworzeniu rynku pracy dla Ukraińców – relacjonował prezes opolskiego Związku. W jego ocenie narastającym problemem, z którym rolnicy w Polsce muszą się zmierzyć, są ruchy na rzecz ochrony zwierząt, i zaapelował: – My, hodowcy bydła, musimy otwierać się na mieszkańców miast i udowodnić, że to co robimy jest słuszne, zgodne z prawem i humanitarne. Jeżeli sami nie dotrzemy do naszych konsumentów, to zrobią to różne organizacje na rzecz ochrony zwierząt, które nie są przychylne rolnikom.
– Atutami europejskich producentów mleka są produkty „bez GMO”, wysoka jakość artykułów mleczarskich oraz ich eksport i wysokie spożycie, a także dogodny klimat. Zagrożeniami dla rozwoju gospodarstw produkujących mleko w Europie są rosnące ceny ziemi, brak rąk do pracy, surowe przepisy ochrony środowiska oraz działalność nieprzychylnie nastawionych organizacji na rzecz ochrony zwierząt – powiedział Martin Ziaja, podsumowując swoją prezentację.
Na konferencji w Dolsku prof. Piotr Goliński z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w prelekcji pt. „Produkcja pasz objętościowych a opłacalność produkcji mleka” informował o rezerwach taniego białka, jakie oferują umiejętnie prowadzone użytki zielone. Z kolei Jarosław Wieczorek z firmy Ecolab, wygłaszając prezentację pt. „Zoohigiena wymienia i racic a przyszłość opłacalnej produkcji mleka”, przekonywał o konieczności przestrzegania w oborze zasad higieny, bez której wysiłek włożony w pracę hodowlaną nie przynosi efektów. Ciekawostką na konferencji było stoisko degustacyjne serów z serowni „Wańczykówka”, prowadzonej przez rolników Lucynę i Sylwestra Wańczyków z Krzeszowa.
Z pewnością popularyzowanie wśród hodowców nowych narzędzi do zarządzania stadami bydła mlecznego jest drogą do zwiększania siły ekonomicznej polskich gospodarstw. – W 2019 roku dla hodowców z Regionu Oceny Poznań także zorganizujemy konferencję – zapowiedział Mariusz Chrobot, zastępca dyrektora ds. oceny PFHBiPM.