Genetyka na uwięzi
Wiosenne „SpoMleczne Wiadomości”, czasopismo wydawane przez SM Spomlek, w rozmowie z panem Andrzejem Ficakiem, dostawcą mleka do tej spółdzielni i hodowcą bydła z Bogaczewa w woj. warmińsko-mazurskim, donosiły o korzyściach dla hodowców z genotypowania samic. „Hodowla i Chów Bydła” podążyła tym tropem i odwiedziła gospodarstwo pana Andrzeja. Rozmawialiśmy m.in. z jego synem Piotrem, który zajmuje się analizowaniem wartości hodowlanych samic.
tekst i zdjęcia: Radosław Iwański
Pan Andrzej Ficak w rozmowie z Anetą Mostowiec mówił, że genotypowanie przekłada się na zmniejszenie brakowania stada, niższe koszty w gospodarstwie i zwiększenie wydajności, zachęcając innych producentów do korzystania z tej rewolucyjnej metody selekcji bydła. Przypomniał co nieco historię gospodarstwa.
Postęp hodowlany
Od początku prowadzenia produkcji mlecznej jego stado było pod oceną wartości użytkowej bydła. Mówił, dlaczego zdecydował się genomować wszystkie samice, które rodzą się w stadzie. – Początkowo postęp hodowlany był długim procesem, bo opierał się na ocenie córek po określonym buhaju. Genomowanie buhajów przyspieszyło zdecydowanie postęp w linii męskiej, więc za wskazaniami doradcy hodowlanego PFHBiPM, którym jest pan Mirosław Anaczkowski, postanowiłem przenieść ten proces na linię żeńską i przystąpić do genotypowania – oświadczył hodowca.
Pierwsze zgenotypowane samice przyszły na świat w Bogaczewie w 2017 r. – Od tamtej pory selekcja samic jest sprawą prostą – mówił gospodarz. Ponieważ gospodarstwo prowadzi sprzedaż młodych samic do innych hodowli, chce znać ich wartości hodowlane, żeby nie sprzedawać kota w worku. – Pozostawiamy sztuki, które charakteryzują się wybitnością pod względem cech przez nas pożądanych – dodaje. Pan Andrzej przypomina, że na podstawie wyników genomowej oceny wartości hodowlanej samic jego syn Piotr wraz z doradcą Polskiej Federacji dobiera buhaje i dopiero kolejne pokolenie będzie posiadało oczekiwane cechy produkcyjne i funkcjonalne. Uzyskane w ten sposób potomstwo może się stać dawcami zarodków, które przenoszone będą na zwierzęta o gorszych cechach produkcyjnych. – Stworzona w ten sposób linia mateczna pozwoli nam na postęp hodowlany, na który trzeba byłoby pracować kilka pokoleń – uzupełnia pan Andrzej. Obecnie Piotr Ficak, syn pana Andrzeja, stawia na buhaje z kazeiną typu BB, co przekłada się na wymierne korzyści ze sprzedaży mleka. Biały surowiec bowiem kupuje Spomlek, którego cenniki promują mleko o wysokiej zawartości tego typu białka, co z kolei przekłada się na niższy wydatek mleka w produkcji serów długodojrzewających.
Stado pod kontrolą
Gospodarstwo państwa Ficaków od lat nastawione jest na produkcję mleka. Stado obecnie liczy 60 krów dojnych i 60 sztuk młodzieży. Krowy dojne utrzymywane są w systemie uwięziowym na legowiskach spełniających obowiązujące normy. Gospodarze uprawiają 65 ha, przede wszystkim lucernę, trawy, kukurydzę na kiszonkę i trochę ziarnówki. Średnia wydajność stada wynosi 11 tys. kg mleka o parametrach: 4,50% tłuszczu, 3,60% białka. Z raportów wynikowych z oceny wartości użytkowej wynika, że liczba komórek somatycznych w stadzie trzymana jest w ryzach (200 tys. w ml). – Chcemy produkować mleko o jak najwyższej zawartości ĸ-kazeiny – przyznaje pan Piotr Ficak, i podkreśla, że mleczarnia kupująca surowiec płaci przede wszystkim za kazeinę, której poziom w mleku jego krów waha się w granicach 2,75–2,80%. – Gdy w oborze było więcej sztuk, które były krzyżówkami z montbeliardem czy brown swissem, to kazeina była wyższa, były miesiące, że jej zawartość w mleku sięgała 3% – uzupełnia, i szybko dodaje, że błędem było krzyżowanie HF-ów z wymienionymi rasami. Krzyżówki miały być zdrowsze, a w praktyce okazało się zupełnie inaczej. – Te samice, które urodziły się po montbeliardach, nie wytrzymały nawet jednej laktacji – przyznaje pan Piotr. Gospodarze decydowali się na inseminację innymi rasami tych holsztyno-fryzów, które miały kłopoty z zacieleniem. Obecnie pan Piotr ma co najmniej 87,5% szt. krów rasy holsztyńsko-fryzyjskiej odmiany czarno-białej i, jak twierdzi, tę rasę chce trzymać i doskonalić.
Droga ku embriotransferom
Wszystkie urodzone samice są genotypowane od czterech lat, a rękę na pulsie trzymają wspólnie pan Piotr i wspomniany Mirosław Anaczkowski, doradca hodowlany Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. – 28 młodych samic zaraz po urodzeniu zostało zgenotypowanych w ubiegłym roku, a w tym już 13 – mówi doradca PFHBiPM, i dodaje, że są to sztuki wpisane do księgi głównej. Materiał biologiczny jest pobierany do genotypowania co dwa miesiące, gdy tylko młode samice zostaną zarejestrowane w systemie Symlek.
Hodowca rozpoczął współpracę z kliniką weterynaryjną, która wprowadziła synchronizację rui i już próbowała przenosić zarodki z dawczyń na biorczynie – dwie próby były nieudane, liczy, że trzecia wreszcie zakończy się sukcesem. Do embriotransferu zostały zakwalifikowane dwie młode samice, które mają wysoką wartość hodowlaną, i jedna z krów w trzeciej laktacji, której wartość hodowlana nie była oceniona na podstawie genomu, ale która daje bardzo dobre pokrojowo i wydajne jałówki. Starszej samicy niewiele zabrakło, żeby się stała krową doskonałą, oceniona została bowiem przez selekcjonera PFHBiPM na 89 punktów.
Młode samice, wytypowane do pozyskania zarodków, mają odpowiednio indeks gPF na poziomie 137 i 139 punktów, a ich Indeks Ekonomiczny wynosi 2125 zł i 2131 zł. Nie może więc dziwić fakt, że to właśnie od nich zostaną pozyskane zarodki, bo średni indeks PF stada wynosi 114,3 punktów, a Indeks Ekonomiczny – tylko 956 zł. Decydując się na taki krok, hodowca chce przyspieszyć selekcję i stworzyć linie żeńskie o bardzo wysokim potencjale genetycznym. Pan Piotr podczas naszej rozmowy na bieżąco sprawdzał informacje dotyczące wartości hodowlanych samic w stadzie na stronie internetowej Centrum Genetycznego PFHBiPM (www.cgen.pl).
Podsumowanie
Hodowcy nie brakuje samic na remont stada. Część z nich sprzedaje do innych hodowli. Ci, którzy je kupują, jeszcze nie zawsze doceniają fakt, że znają ich wartość hodowlaną. To nie przeszkadza panu Piotrowi, gdyż on pozostawia w stadzie te wybitne sztuki, śrubując w ten sposób ich wartość genetyczną, która następnie przekłada się na zyski z produkcji mleka. Zwierzęta wysoko wycenione są bardziej ekonomiczne od pozostałych.