Inwestycja w cielętnik ma usprawnić i ułatwić odchów

Wilhelm Marek Juniewicz prowadzi wraz z synem Januszem pokoleniowe, rodzinne gospodarstwo rolno-hodowlane położone w powiecie elbląskim. Pod względem prawnym są to dwa oddzielne gospodarstwa, ale działające jako forma grupy producenckiej, wzajemnie się uzupełniając. Dysponują areałem ok. 390 ha. Łącznie posiadają prawie 340 sztuk bydła, z czego ok. 150 stanowią krowy mleczne. W wymiarze 90% na krowach i 100% na jałówkach prowadzona jest inseminacja nasieniem seksowanym, głównie na potrzeby gospodarstwa. Nadwyżka materiału hodowlanego sprzedawana jest okolicznym hodowcom. Obecnie gospodarstwo Juniewiczów kończy rozpoczętą w 2023 roku inwestycję – nowy cielętnik.

tekst i zdjęcia: Michał Krukowski

Jakie braki ma wypełnić cielętnik, jaką ma spełniać rolę?
Głównie ma zagwarantować dobrą wymianę powietrza wewnątrz budynku i zapewnić jak najlepsze warunki bytowe najmłodszym zwierzętom. Do trzeciego miesiąca odchów jest taki, jak być powinien, w budkach typu igloo, i nie ma tu problemów, ale dotychczasowe pomieszczenie wykorzystywane jako cielętnik nie spełniało moich oczekiwań, gdyż miało bardzo niski strop. Choć powierzchnia była wystarczająca, to nie było odpowiedniego przepływu powietrza. Chcieliśmy też poprawić wygodę w zadawaniu paszy. Do tej pory, ze względu na wąski korytarz, robiliśmy to wózkami, teraz będziemy mogli robić to wozem paszowym. Pasza dla tej grupy jest oddzielnie przygotowywana, dlatego to jest takie ważne. Reasumując, w pomieszczeniu wykorzystywanym dotychczas jako cielętnik zimą było duszno, latem bardzo gorąco i przeszkadzał zapach amoniaku. Teraz te problemy nie będą występować.

Wilhelm Marek Juniewicz

Pokrycie dachowe nowego cielętnika oparte jest na konstrukcji wiązarowej. Dlaczego?
Głównie ze względu na koszty metra kwadratowego pod dachem. To już kolejny budynek, którego pokrycie oparliśmy na wiązarach. Dochodzi łatwość i szybkość montażu. Bez problemu taki wiązar jestem w stanie włożyć przed montażem na mury za pomocą ładowarki teleskopowej. W warunkach, w których mieszkamy, jest to najlepsze, ze względu na jakość, wartości użytkowe, szybkość montażu i finalnie – co jest bardzo ważne przy ekonomice budowy – na cenę przykrycia 1 m powierzchni.

Jaki jest więc przepis na budowę cielętnika spełniającego swoją rolę?
Liczy się kubatura budynku, przestrzeń pod dachem. Podobnie jak przy krowach mlecznych musi być odpowiednia wysokość, by zwierzęta miały jak najbardziej komfortowe warunki. Zamiast ścian zamontowaliśmy siatki, popularne w gospodarstwach i w oborach, które chronią od wiatru i gwarantują dobry przepływ powietrza. Nie zdążyliśmy zamontować, ale już są kupione wentylatory. Będą miały za zadanie wymuszenie ruchu powietrza w pomieszczeniu, co jest ważne w porze letniej.

Zwraca Pan dużą uwagę na wiatr. Czy ustawienie takiego budynku w odpowiednim kierunku świata ma znaczenie?
O dziwo, ma duże znaczenie. Większość budynków mam tak skonstruowanych, by była możliwość regulacji przepływu powietrza. W naszym regionie wiatry są najczęściej z kierunku zachodniego i północno-zachodniego. Strona wschodnia może być bardziej odkryta, zwierzęta czują się wtedy, w mojej opinii, nieco naturalniej.

W jakiej perspektywie taka inwestycja się zwróci?
Przy tej obsadzie, jaką mam (a będzie mogło tam przebywać około pięćdziesięciu sztuk), mając na uwadze poprawę zdrowotności, zmniejszenie konieczności selekcji ze względów zdrowotnych zwierząt i zmniejszenie stresu cieplnego, budując systemem gospodarczym (co prawda z pomocą firmy budowlanej w newralgicznych momentach, ale jednak wkładając w to dużo pracy własnej) – inwestycja zwróci się nam w ciągu pięciu, do sześciu lat.

Założeniem w tej inwestycji jest podział zwierząt na dwie grupy: od czwartego do szóstego miesiąca i od szóstego do ósmego miesiąca życia. W tym okresie zwierzętom podawany jest tzw. suchy TMR. Jego niewątpliwą zaletą jest to, że nie grzeje się zbyt szybko. Do tego dochodzą koszty osobowe. Mam nadzieję, że do obsługi takiego obiektu, włącznie z zadawaniem paszy, wystarczy pół etatu. To jest też ucieczka od pracy fizycznej.

Czy uważa Pan, że w gospodarstwach takich jak to i podobnych inwestycje w cielętniki są niezbędne? Czy każdy musi mieć swój cielętnik?
Jeżeli chcemy hodować dobry materiał na własne potrzeby i dobry materiał na sprzedaż, to bez tego typu przedsięwzięć się nie uda. Znane jest powiedzenie: Jak się nie rozwijasz, to się cofasz. Ekonomika zwrotu takiej inwestycji jest nawet w gospodarstwach przy obsadach pięćdziesięciu czy osiemdziesięciu sztuk, choć w dłuższej perspektywie. Bolączką naszą jest, że skupiamy się wyłącznie na krowach dojnych i sztukach produkcyjnych, a sukces naszego stada zaczyna się od odpowiedniego rozrodu oraz odchowu cieląt i młodzieży. Wtedy choroby w stadzie są ograniczane od wczesnego etapu. Taka inwestycja w naszych gospodarstwach prowadzi do tego, żeby w przyszłości nie było konieczności zakupu materiału hodowlanego.

Skoro decyduje się Pan na inwestowanie, to oznacza, że widzi Pan przyszłość w mleku?
Pod kątem cielętnika powiem, że na ten moment jest koniunktura i potrzeba, by stosować u nas nasienie seksowane, by było jak najwięcej materiału hodowlanego na zaspokojenie potrzeb własnych i rynku. Z czasem rynek pewnie się zapełni materiałem hodowlanym. Jeżeli nawet koniunktura się zmieni w przyszłości, będzie można szybko adaptować taki typ budynku na inne potrzeby, żeby się dostosować do bieżących trendów. Jeżeli chodzi o rynek mleka, to mam nadzieję, że będzie jednym ze stabilniejszych. Zboża i rzepak – to będzie bardzo trudne miejsce do konkurencji, ze względu na to, co się dzieje na Wschodzie. w mleku należy upatrywać szansy, i w mojej ocenie jest to długa perspektywa.

Dziękuję za rozmowę. 

Nadchodzące wydarzenia