Obory coraz bardziej nowoczesne

Polscy hodowcy bydła mlecznego systematycznie inwestują w swoje warsztaty pracy. Często budynki sprzed dwóch dekad wyposażają w najnowocześniejsze technologie oraz wznoszą nowe obiekty nie tylko dla zwierząt produkcyjnych – przedstawiamy przykład z Opolskiego.

 

TEKST I ZDJĘCIA: RYSZARD LESIAKOWSKI

 

W 2012 roku zdecydowałem się na montaż robota udojowego w oborze, którą użytkowałem od 14 lat. Jest to budynek wzniesiony według projektu wolnostanowiskowych obór budowanych w latach 90. ubiegłego wieku w okolicach Turośli. W tym czasie realizowano polsko-holenderski program rozwoju gospodarstw mleczarskich na Podlasiu – relacjonuje Arnold Hurek z Krośnicy w powiecie strzeleckim utrzymujący 70 krów o średniej rocznej wydajności rzędu 10,4 tys. litrów mleka. Hodowca użytkowaną obecnie oborę zasiedlił w 1998 roku, powstała na bazie projektu tzw. obór turoślańskich. – W oryginalnym projekcie były to budynki przeznaczone na 48 krów, z posadzką ażurową i kanałami na gnojowicę. Stół paszowy był nieprzejazdowy, z jednej jego strony znajdowała się hala udojowa, porodówka, kojce dla cieląt. Projekt ten dostosowałem do moich potrzeb, bryła pozostała, ale zmieniłem zagospodarowanie wnętrza – wspomina hodowca. Informuje, że jedna ze ścian szczytowych wybudowanej obory została dostawiona do istniejącego budynku, w którym rozmówca zlokalizował halę udojową typu „rybia ość” (2×4). Podobnie jak w oryginalnym projekcie, stół paszowy pozostał nieprzejazdowy, z tą różnicą, że w miejscu dojarni znajduje się 6 boksów dla krów. – W moim budynku zrezygnowałem z posadzek ażurowych na korytarzach spacerowych, ponieważ wysoki poziom wód gruntowych uniemożliwił wykonanie kanałów na gnojowicę. Po zmianach pierwotnego projektu obory mogę w niej utrzymywać 70 krów – informuje rolnik. Podkreśla, że od wybudowania obiektu minęło 20 lat, i dzisiaj obowiązują inne standardy w projektowaniu budynków dla krów mlecznych. Przede wszystkim są one znacznie wyższe, a podłużne ściany otwarte, z zamontowanymi kurtynami.

Robot udojowy: duży  komfort pracy
Po kilkunastu latach użytkowania obory hodowca z Krośnicy zdecydował się na jej modernizację, zwłaszcza że była możliwość unijnego dofinansowania. – Złożony wniosek o unijne wsparcie dotyczył doposażenia hali udojowej w moduł automatycznego zdejmowania kubków udojowych, zakupu nowego schładzalnika na mleko i stacji paszowej. Zasadniczym celem modernizacji było zwiększenie komfortu pracy. Jednak doszedłem do wniosku, że większy efekt w tym zakresie uzyskam dzięki robotowi udojowemu – relacjonuje Arnold Hurek. Informuje, że pomysł ten zrodził się na lokalnych targach Opolagra, na których firma Lely prezentowała robota udojowego.

Hodowca zamontował urządzenie do doju automatycznego w miejscu dotychczasowej hali udojowej. Wymagało to podwyższenia stropu w części pomieszczenia oraz wykonania nadproża, tak aby możliwe było wyburzenie ściany na długość robota udojowego. – Nie były to bardzo skomplikowane prace pod względem technicznym. Ponadto zdecydowałem się na wykonanie przed wejściem robota udojowego posadzki ażurowej na powierzchni ok. 24 m2, pod którą znajduje się kanał na gnojowicę o głębokości 1,5 m. Dzięki temu lepsza jest higiena zwierząt wchodzących do boksu udojowego, a ja nie muszę poświęcać dużo czasu na czyszczenie posadzki przed robotem – opowiada rolnik.

Hodowca informuje, że automatyczny dój krów zmienił charakter pracy w oborze. Za największą zaletę uznaje brak konieczności dojenia krów o ściśle wyznaczonych godzinach. Umożliwia to elastyczne planowanie pracy w gospodarstwie, co jest szczególnie ważne w okresie letnim. – Robot doi średnio dziennie ok. 2100 l mleka, krowy wchodzą do boksu udojowego 3 razy dziennie. W dojarni z pewnością tak często krów bym nie doił – mówi Arnold Hurek. Informuje, że koszty serwisowania urządzenia są akceptowalne. – Hala udojowa też musi być serwisowana i wymaga codziennie zaangażowania właściciela stada lub pracownika, co także jest kosztem – przekonuje hodowca. Nadmienia, że wszystkie prace w oborze zostały zmechanizowane, nieczystości z korytarzy spacerowych są wypychane na płytę obornikową za pomocą ładowarki, żywienie krów ułatwia wóz paszowy. – Choć od wzniesienia budynku minęło 20 lat, można w nim nadal efektywnie produkować mleko – podkreśla rozmówca.

Funkcjonalny jałownik
Arnold Hurek nie tylko zadbał o komfort pracy w oborze i zapewnienie dobrostanu krowom, ale także dużą troską otoczył młodzież hodowlaną. W 2014 roku wybudował funkcjonalny jałownik, zapewniający zwierzętom bardzo dobry komfort. Jest to dwuspadowa wiata z trzech stron zabudowana pełnymi ścianami. Jedna ze ścian podłużnych o wysokości 4 m jest typu otwartego, tj. posiada murek o wys. 0,7 m, ponad nim znajduje się część niezabudowana, którą w wietrzne dni można zasłonić kurtyną. Budynek o wymiarach 16×36 m ma stalową konstrukcję bezsłupową, co umożliwiło swobodne zagospodarowanie wnętrza. Wysokość obory w kalenicy wynosi 6 m, pokrycie dachowe stanowi płyta warstwowa z 5-centymetrowym ociepleniem. Przejazdowy stół paszowy o szerokości 4,8 m umożliwia wygodne zadawanie paszy. Szeroki korytarz gnojowy, tj. 3,5 m, z pełną posadzką umożliwia zwierzętom swobodne pobieranie paszy. Część legowiskowa dla jałówek ścielona słomą jest podzielona na grupowe kojce, których długość odpowiada rozstawowi ram nośnych, tj. co 6 m. Jeden kojec ma wymiary 7,7×6 m. Dzięki dużej kubaturze, sprawnej wentylacji kalenicowej i izolacji termicznej dachu w budynku panuje bardzo dobry mikroklimat, nie wyczuwa się zapachu amoniaku. Rozmówca zapewnia, że zimą po wewnętrznej stronie pokrycia dachowego nie skrapla się para wodna. Kurtyną, zamontowaną w podłużnej ścianie, steruje ręcznie, zależnie od warunków atmosferycznych.
Hodowca zastosował w swoim jałowniku ciekawe rozwiązanie szczeliny kalenicowej. Jedna połać pokrycia dachowego jest wysunięta wzdłuż kalenicy o 1 m. Znajdująca się pod nią druga połać jest krótsza o 30 cm, w ten sposób powstała szczelina wywiewna. – W tej drugiej, krótszej połaci dachu, na długości 1 m zamiast płyty warstwowej zamontowałem przezroczyste płyty poliwęglanowe, co zapewnia dostęp naturalnego światła do wnętrza obory – wyjaśnia hodowca.

Ściółka samooczyszczająca się
Obsługa zwierząt w jałowniku nie zajmuje dużo czasu, najbardziej uciążliwe prace są zmechanizowane. Usuwanie nieczystości sprowadza się do regularnego czyszczenia korytarza gnojowego za pomocą ładowarki, tę czynność hodowca wykonuje co drugi dzień. Obornika z części ścielonej nie trzeba usuwać, ponieważ sam zsuwa się na korytarz paszowy. – Posadzka na legowisku ma 8-procentowy spadek – różnica na długości 1 m wynosi 8 cm. Obornik fermentuje od spodu i uzyskuje taką konsystencję, że samoistnie wysuwa się spod wierzchniej warstwy słomy. Część legowiskową tylko dościelam słomą dwa razy w tygodniu za pomocą ścielarki. Ścielenie jałownika zajmuje ok. 20 minut – wyjaśnia rozmówca. Zapewnia, że ten system ścielenia bardzo dobrze się sprawdza w jego jałowniku. Utrzymywana jest w nim żeńska młodzież w wieku od 3 miesięcy do wycielenia oraz krowy zasuszone. W budynku jest sześć grupowych kojców, dwa z nich, dla najstarszych jałówek, wyposażone są w zatrzaskową drabinę paszową, która jest pomocna podczas wykonywania zabiegu unasieniania oraz kontroli cielności. Zwierzęta mogą korzystać z trzech izolowanych poideł z zamontowanymi grzałkami elektrycznymi. Rolnik informuje, że 4 lata temu na budowę jałownika wydał ok. 250 tys. zł. Może pomieścić ok. 70 sztuk, co oznacza, że jedno stanowisko kosztowało ok. 3,6 tys. zł. – Ten wydatek jest inwestycją w przyszłość mojego stada, bez dobrze odchowanych jałówek nie ma dobrych krów – konkluduje hodowca z Krośnicy. Nadmienia, że korzysta z postępu hodowlanego, jaki można uzyskać dzięki stosowaniu nasienia młodych buhajów z genomową oceną wartości hodowlanej. Jest przekonany, że pokolenia młodych buhajów przyspieszają postęp hodowlany w stadzie. Z pewnością u podstaw rentownej produkcji mleka leży troska o dobrostan krów i jałówek oraz prowadzenie pracy hodowlanej. 

Nadchodzące wydarzenia