Szkło niczego nie ukryje

Sentyment ma ogromną siłę. Dlatego z wielką radością przyjąłem informację, że na sklepowych półkach pojawią się kefir, śmietana i jogurt w szklanych opakowaniach. Jako osoba pamiętająca mleko tak pakowane i dostarczane pod drzwi, zastanawiałem się, czy to początek powrotu tamtej konsumenckiej tradycji. Postanowiłem zapytać o to panią Małgorzatę Skarżyńską, specjalistę ds. technologii i produktu w Zakładzie Usług Handlowych Robico, którego zasługą jest wprowadzenie tych produktów na rynek.

tekst i zdjęcia: Mateusz Uciński

Pani Małgorzato, skąd pomysł na powrót do szklanych opakowań na produkty mleczne?

Robico postawiło na poszukiwania nowych rozwiązań. Postanowiliśmy skoncentrować się na opakowaniach bardziej przyjaznych dla środowiska i zdecydowaliśmy, że będą one szklane. W takich opakowaniach od niedawna są dostępne na rynku kefir, jogurt i śmietana.

A co z mlekiem?

Niestety, gorzej jest z mlekiem w szklanych butelkach, które już mieliśmy w swojej ofercie, ponieważ ze względu na różne zmiany organizacyjne musieliśmy wycofać się z tej produkcji, ale oczywiście do tego wrócimy. Na razie nasze mleko mikrofiltrowane można kupić w opakowaniu HDP z rączką. Jednak jako że mamy w planach uruchomienie nowej linii nalewowej i konfigurujemy nową maszynę, troszkę nam się to wszystko przedłużyło w czasie. Mamy nadzieję, że już niedługo produkcja ruszy pełną parą. Nie ukrywam, że obecna sytuacja epidemiczna nie sprzyja nowym inwestycjom, a do tego dochodzi jeszcze dynamika rynku, której wahania obserwujemy każdego dnia. Niezwykle trudno jest przewidzieć, jak szybko z tym wszystkim się uporamy, jednak mamy plany, aby cała linia produktowa była w szkle.

To bardzo odważne posunięcie, nie obawiacie się tego Państwo?

Nie. Myślę, że to bardzo dobry pomysł, natomiast wydaje mi się, że przyszłością tego typu opakowań są jakieś produkty lub tworzywa biodegradowalne. Szkło ma ogromne zalety, chociażby ze względu na to, że jest bardzo neutralne i obojętne dla produktów spożywczych. Można spokojnie powiedzieć, że jest ono najbardziej przyjazne, ponieważ nie wchodzi absolutnie w żadne interakcje z zawartością. Krótko mówiąc, jest najzdrowszym i najbezpieczniejszym z opakowań, poza tym w opakowaniu szklanym dokładnie widać zawartość. Szkło niczego nie ukryje, a my pokazujemy produkt, niczego nie zatajając, co też, moim zdaniem, jest wartościowe dla konsumenta.

W takim razie, jakie są wady takiego opakowania?

Jednymi z nielicznych wad, jakie ma w zastosowaniu szkło, jest to, że opakowania z niego są cięższe i do tego się tłuką. Dlatego klient, który przyzwyczajony jest do kupowania większych ilości jednorazowo, może mieć w tym wypadku pewien problem. Bo zakup zgrzewki kefiru zapakowanego w plastik a pakowanego w szkło robi pewną różnicę wagową. My nasz kefir sprzedajemy w butelce szklanej o pojemności 280 g, podczas gdy w butelce plastikowej pojemność wynosi 400 g. Różnica pomiędzy obydwoma produktami polega na tym, że kefir w szkle ma dodane 0,5% tłuszczu, dzięki czemu jest smakowo zdecydowanie łagodniejszy. Z kolei śmietana i jogurt pakowane są w słoiczki szklane o pojemności 230 g. Wszystkie trzy produkty zostały wytworzone termostatowo, czyli tradycyjnymi metodami, mają metalowe zakrętki w kolorze złotym i zabezpieczone zostały banderolami.

Jakie są koszty zastosowania szkła w porównaniu z kosztami opakowań plastikowych?

Jest to zdecydowanie droższe opakowanie. Nie mam w tej chwili dokładnej wiedzy, o ile droższe, ale spokojnie mogę stwierdzić, że o kilkadziesiąt groszy więcej w stosunku do opakowania HDP. Zaznaczyć trzeba, że dzieje się tak mimo że opakowania plastikowe bardzo zdrożały, co mocno odczuwamy. Niestety, ta podwyżka nie przekłada się na cenę, jaką możemy uzyskać w handlu od sieci hipermarketów. Do tego ceny szkła w hutach również wzrosły, co jest wynikiem podwyżki cen wszystkich czynników energetycznych, czyli powoli wpadamy w zaklęty krąg podwyżek. Dla dostawcy, producenta jest to bardzo niekorzystna sytuacja, gdyż nie jesteśmy w stanie przełożyć tych wzrostów na cenę produktu, jaką uzyskujemy w handlu. Z drugiej strony ceny produktów rosną na sklepowych półkach z tygodnia na tydzień, ale to nie znaczy, że my, jako dostawcy, dostajemy podwyżki, gdyż w zawartych wcześniej umowach jest to inaczej procedowane i musimy negocjować za każdym razem nowe cenniki, a to też zajmuje sporo czasu.

Czy myśleliście Państwo, aby Wasze opakowania szklane były w jakimś stopniu odnawialne?

Myśli pan zapewne o opakowaniach zwrotnych. Powiem tak – to byłoby najlepsze rozwiązanie, gdyby można było obracać opakowaniami, jak to się dzieje na przykład przy produkcji piwa. Jest to sprawa przyszłościowa, ale należałoby ją organizować na poziomie zdecydowanie szerszym niż Robico, gdyż zależy to tak naprawdę od handlu. To sklepy musiałyby się zgodzić na wstawianie skrzynek na opakowania i pobieranie kaucji, a następnie jej zwracanie. Do tego dochodzi zagospodarowanie powierzchni magazynowania, składowania, a także, z naszej strony, uruchomienia linii do mycia i odkażania tych opakowań, bo produkt mleczny jest o tyle kłopotliwy, że resztki znajdujące się w przykładowej butelce niezwykle szybko się psują. Wszystkie te działania generują sumarycznie bardzo wysokie koszty, z których wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Przyznam, że w tym wypadku należałoby przygotować solidną analizę ekonomiczną, aby sprawdzić, w jakim stopniu byłoby opłacalne przygotowanie obiegu takiego opakowania, żeby ponownie wracało ono do zakładu. Bo oczywiście szkło jest w stu procentach recyklingowane, ale na zasadzie stłuczki do huty szkła. Mleko kiedyś, w czasach gdy było dostarczane pod drzwi, miało termin przydatności do spożycia tylko 48 godzin, więc rotacja opakowaniami była ogromna, co też wymuszało konieczność ich zwrotu. Obecnie wszystko bardzo się zmieniło i produkty mleczarskie, dzięki zastosowanym technologiom, mają długie terminy świeżości i czystości mikrobiologicznej. Podkreślić trzeba, że surowiec używany do ich produkcji niezmiernie się poprawił od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Jak Pani ocenia obecną sytuację na rynku mleka?

Przyznam, że jest ona tak bardzo dynamiczna i tak nieprzewidywalna, że trudno myśleć o jakichkolwiek nowych pomysłach czy projektach. Ceny surowca pną się w górę, co z kolei nie przekłada się na wartość produktu końcowego, bo nie jesteśmy w stanie tego uzyskać. Wiadomo, że hodowcy ponoszą coraz wyższe koszty produkcji, mleczarnie chcą sprostać temu i płacić więcej za mleko, tylko że trudno jest to później sprzedać w zadowalającej nas cenie. Jest to taka spirala, bardzo się napędzająca, i trudno określić, jak długo utrzyma się ta niezbyt komfortowa sytuacja. Jednocześnie obserwujemy, że spada ilość skupowanego mleka w Polsce, co też całej branży nie wróży nic dobrego. Wynika to zapewne z tego, że produkcja w gospodarstwach staje się coraz mniej opłacalna, a koszty cały czas rosną.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Nadchodzące wydarzenia