Wytrząśnijmy piasek z rękawów
Mamy znowu spółdzielczość mleczarską. Mamy znowu nasz miesięcznik „Mleko, Jaja, Drób”. Biorę udział w budowaniu odnowionej spółdzielczości mleczarskiej od pierwszych jej dni. Dlatego rad jestem, że mogę pogawędzić o tym, co spółdzielnia mleczarska daje mnie i wszystkim innym rolnikom, którzy są jej członkami i dostawcami mleka, jaj i drobiu.
Z archiwum HiChB: „Mleko, Jaja, Drób”, Warszawa 1957, nr 1
tekst: Bolesław Dąbrowski, opracowała Zofia Borowska-Dobrowolska
Gospodaruję na 4,2 ha we wsi Michałówek w pow. Płońsk. Zostałem wybrany na członka Rady Nadzorczej naszej spółdzielni mleczarskiej w Skarzynie. Prezesem zarządu jest Władysław Trzeciak z Arczelina, a prezesem Rady Nadzorczej Tadeusz Śmigielski z Chrościna – obaj dobrzy rolnicy i spółdzielcy. Nowy Zarząd już przejął działalność gospodarczą spółdzielni.
Zlewnię mleka mamy we wsi. Przystąpiliśmy do gruntownej przebudowy budynku i zainstalowania urządzeń. Do osoby zlewniarza, ob. St. Safaryna, nie mamy zastrzeżeń, gdyż pracuje dobrze i śmiało mógłby być wzorem dla innych.
Do zlewni dostarczają obecnie mleko 52 gospodarstwa. Mleka tego jest dziennie około 700 litrów. Połowa gospodarstw w zasięgu zlewni przerabia jednak mleko w domu i wynosi nabiał na rynek. Gdyby nasza zlewnia otrzymywała mleko od wszystkich gospodarstw – dziennie dostawa w sezonie wzrosłaby najmniej do 1400 litrów. To należy również powiedzieć o terenie działalności mleczarni w Skarzynie. Dziś dostawia się do Skarzyna dziennie około 50 000 litrów. Uważam, że w najbliższym czasie uda nam się doprowadzić do skupu całych nadwyżek mleka.
W zeszłym roku odstawiłem 3833 litry mleka od jednej krowy. Teraz kupuję drugą krowę, a przed zimą przebuduję obórkę. Dziennie dostarczę zlewni 40 litrów mleka, co mi przyniesie miesięcznie około 2700 zł. Bez obawy nastawiam się na mleko, bo spółdzielnia mleczarska gwarantuje mi odbiór całej nadwyżki po kalkulacyjnej cenie.
Moje krowy są – jak to się mówi – swojego chowu. Dają one dość dużo dobrego mleka, bo o krowy dbam. Jednak myślę o dojściu do krów wysokomlecznych i z rodowodami. Wtedy będzie to hodowla. Pierwszym do tego krokiem jest dobry buhaj.
Wielu jednak rolników nie doszło jeszcze do dobrych mlecznic. Sądzę, że instruktorzy żywieniowi przy mleczarniach mają tu duże pole do popisu pomogą w pierwszym rzędzie w stosowaniu właściwego żywienia i pielęgnowaniu krów. Gdy nam się uda to zrealizować – nasza zlewnia zakupi lekko 4000 litrów mleka dziennie, a mleczarnie w Skarzynie 300 000 litrów. To nie są puste słowa. O ten realny i raczej niski plan „będziemy się bili”. Naturalnie, wypada tu pozbyć się wielu uprzedzeń, czyli – jak u nas mówią – wytrząsnąć piasek z rękawów.
Jednym z uprzedzeń jest niechęć, z jaką chłopi patrzą na udział kobiet w pracach mleczarni. Ja też widzę kobietę raczej w domu. Ale nie jest to słuszne. Trzeba je zainteresować spółdzielczością mleczarską i wybierać je do władz. Przecież nabiał, a więc i mleko i drób, to kobiece gospodarstwo. Spółdzielczość mleczarska zwalnia kobietę od przerobu mleka w domu, od biegania z masłem, jajami i drobiem na rynek. Całe te nadwyżki skupi mleczarnia i rzetelnie za nie zapłaci.
Trochę za obszernie się rozpisałem. Chociaż mam ręce grube od pracy, przywykłe do roboty, to jednak ciężko mi wodzić po papierze tak małym narzędziem, jak pióro. Ale tyle jest spraw, na które trzeba zwrócić uwagę i które proszą o załatwienie. Choćby drób: po staremu chowają się nasze czubatki. Składają jaja, gdzie popadnie. Niewiele gospodyń wie, ile jaj w roku znosi każda jej kura. Dotychczasowa gospodarka drobiowa musi się zmienić. Trzeba się nauczyć chować drób i mieć z niego korzyść. Już niebawem nasze zlewnie będą kupować jaja, a mleczarnia otworzy 4 punkty skupu drobiu.
Działalność mleczarni dobrze określa tytuł naszego miesięcznika: mleko, jaja, drób. Oczywiście mamy nadzieję, że w pracy naszej miesięcznik będzie wspaniałym pomocnikiem. Zachęcam więc rolników, aby się wypowiadali na jego łamach.